poniedziałek, 20 grudnia 2010

Kosmici czy ludzie? Kto jest kim?

„W wielkim mieście niebo jasne i wiadomo żyć nie łatwo w wielkim mieście”, jako rzecze Raz Dwa Trzy. Czasem mi się wydaje, że kosmici jednak istnieją. Dlaczego, bo można ich dostrzec na ulicy, albo w tramwaju, co dziennie. Jak wyglądają, w opinii niektórych zasadniczo mają brązowe odzienie.
Po trosze już się przyzwyczaiłem do bycia postrzeganym, jako kosmita, no przynajmniej ktoś z innej epoki. Przecież habit (a przynajmniej coś, co habit przypomina) można sobie uszyć, albo za parę "eurasów" kupić w jakimś odjechanym sklepie. Niezły strój na Halloween. Ale hallowen już dawno się skończyło, a ktoś nie wyrzucił przebrania. Ciekawe. Czasem fajnie jest obserwować miny ludzi, gdy np. stoimy sobie na przystanku i podjeżdża tramwaj, ludzie siedzący w nim z chwilowym zaciekawieniem obserwują owych „brązowych ludków”, owych potencjalnych ekstremistów katolickich. Razu pewnego, jeden pan o mało nie „walnął” w słup. Jechał rowerem, a kiedy nas zobaczył, przestał patrzeć na drogę, trwało to kilka sekund, a my zastanawialiśmy się jak długo można jechać nie patrząc przed siebie. Tutaj jak już wcześniej zaznaczyliśmy, Kościół i Zakony są uważane za „coś” owszem ważnego z perspektywy historii, ale to „coś” skończyło swoją misję i jest skazane na wymarcie. Kapłani w znacznej większości są w podeszłym wieku, a kościoły coraz częściej służą do zwiedzania niż modlitwy. Tutaj w Antwerpii np. jest jeden kapłan, który ma 5 parafii.
W społeczeństwie, w którym liczy się pieniądz i wygoda, Bóg i Jego Kościół, Dobra Nowina Jezusa Chrystusa, przestają ludzi interesować. Czasem mi się wydaje, że Kościół w sposób niewłaściwy próbuje gonić świat, wielu myśli, że jak przestaniemy mówić o moralności, nie będziemy mówić o grzechu, sądzie, dwojakiej wieczności, to nie wystraszymy ludzi, będą tłumy w kościołach, będą nas kapłanów słuchać i będziemy mieć u nich autorytet. Tylko tak właśnie dzieje się tutaj już od wielu lat i jakoś nie widać tej empatii do Kościoła, wręcz przeciwnie, nikogo nie fascynuje sól, która utraciła swój smak. Mało tego, ta sól stała się cukrem i coraz więcej much się do niego zlatuje. Tutaj Kościół przeżywa kryzys, niesamowite oczyszczenie i albo wyjdzie z niego z nowym zapałem, albo będzie gasł coraz bardziej. Umocnieniem są słowa Pana, że "bramy piekielne Go nie przemogą".
Jaka będzie przyszłość Kościoła tutaj, nie wiem. W którą stronę to wszystko pójdzie? Myślę, że świat jest odwrócony do góry nogami. Tak naprawdę to ten człowiek, który świadomie zagłusza swoje sumienie, odrzuca prawo naturalne, zagłusza cichy głos Boga, który wydobywa się z sumienia, taki człowiek w swoim egzystowaniu przestaje być człowiekiem, on bardziej zasługuje na miano kosmity, bo jest daleko od tego, co ludzkie. Żyjemy w świecie kosmitów, którzy coraz mniej mają wspólnego z prawdziwym człowieczeństwem. Mało tego, każdemu z nas grozi potencjalność stania się kosmitą na ziemi. Każdemu z nas grozi odczłowieczenie, wymazanie podobieństwa do Boga. A to przecież jest esencją człowieczeństwa.
Kiedy człowiek najbardziej jest człowiekiem? Gdy jest podobny do Boga.

"Nad głowami Anioł leci, co szczęśliwsze dzieci z Aniołami rozmawiają".