sobota, 16 października 2010

Pierwsze godziny w Belgii

15 września święto Matki Bożej Bolesnej

Właśnie zajechaliśmy na miejsce. Zjedliśmy śniadanie wprowadziliśmy się do swoich pokojów i odpoczywamy po podróży. O 11.45 tuż przed obiadem będzie uroczyste przywitanie. Siedzimy w swoich pokojach, Rafał śpi, bo nie przespał nocy, Marcin gdzieś wyszedł, a ja, jako że w nocy spałem, rozpakowałem się trochę i skrobię tych parę słów. Podróż dla Marcina trwała 24 godziny, dla mnie 22, a dla Rafała około 14 godzin. Już na pierwszym postoju podeszła do mnie jedna pani, pochodząca z Łęcznej, która od 15 lat mieszka w Antwerpii. Upewnia się, czy jestem księdzem i mówi, że Ks. Ryszard, duszpasterz Polonii w Antwerpii rozmawiał z biskupem o potrzebie jeszcze jednego księdza z Polski, gdyż sam nie daje sobie rady. Przedstawiłem się, powiedziałem, że jedzie nas trzech braci kapucynów i będziemy mieszkać z braćmi Belgami w Antwerpii. Powiedziałem też, że jak najbardziej jesteśmy do dyspozycji i jeśli trzeba będzie w czymś pomóc, to na miarę naszych możliwości (gdyż priorytetem jest nauka języka i przedpołudnia będziemy spędzać w szkole) chętnie będziemy pomagać. W skrócie tylko dowiedziałem się, że co roku do I komunii św. przygotowuje się pięćdziesięcioro dzieci. Rozmowa nasza nie trwała długo. Tak przy okazji z nami w busie jechali ludzie do pracy w Niemczech, Holandii i oczywiście Belgii.

Tak na marginesie to będzie ciężko braciom Belgom z moim imieniem, (potencjalne możliwości wymówienia mojego imienia to: Preźmek, Prezman, Premard, Premand, Premix. Chyba najbliższe jest Preźmek. Tutejszy gwardian mówi, że łatwiej mu zwracać się do mnie przez Kryspin…Hm.. mnie już w podstawówce uczono, że po nazwisku to, po … Ale niech tak będzie, przynajmniej nie będzie bezosobowo.

Vrede en alle goeds

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz